A Ustaw małą czcionkęA+ Ustaw średnią czcionkęA++ Ustaw dużą czcionkę Zmień kontrast
wybierz język: EN
Przejdź do wyszukiwarki

Uniwersytet Wrocławski

Instytut Filozofii

Znajdujesz się w: Strona główna > Aktualności > Relacja z wyjazdu integracyjnego Studentek i Studentów filozofii

W dniach 10 i 11 listopada 2022 roku odbył się wyjazd integracyjny Studentek i Studentów filozofii, z udziałem profesora Pawła Korobczka i profesora Jacka Zielińskiego. Serdecznie zapraszamy do zapoznania się z relacją z wycieczki!

DSC_0023-02-01

Jak niektórzy zwykli mawiać, studenci – a w szczególności (o zgrozo) – studenci filozofii stanowią dosyć specyficzną grupę społeczną. Toteż nie do końca wiadomo – czego można by się spodziewać po wyjeździe integrującym młodych adeptów tej właśnie dziedziny?
Grupa w postaci dwunastu studentów Instytutu Filozofii oraz dwóch prowadzących – profesora Korobczaka oraz profesora Zielińskiego, postanowiła przetrzeć nowe szlaki i 10. listopada 2022 roku odbyła podróż do Szklarskiej Poręby, by stamtąd kontynuować górską wędrówkę. Wyruszenie w drogę dla wielu okazało się niebagatelnym wyzwaniem.


Tym, co najtrudniejsze w działaniu, jest początek. Nieważne, czy chodzi o napisanie tekstu, czy wyprawę w góry. Tak też było tym razem! Jadąc na dworzec, odczuliśmy wczesne godziny pobudki i jeszcze lekko niezręczną ciszę. Wydaje się jednak, że z każdym etapem wyprawy zarówno organizm, jak i duch, a także rozmowy z innymi, nabierały rozpędu… (Jędrzej)

Nasza podróż zaczęła się o 7 na dworcu we Wrocławiu i tam też pojawił się pierwszy trud: walka ze snem bywa cięższa od tej z kilometrami. (Julia)

IMG_20221110_103630

Moja integracja z resztą grupy zaczęła się z pewnym opóźnieniem. Przekonana, że najlepiej nowe znajomości zawierać, znajdując się w dobrym stanie psychofizycznym, postanowiłam zrezygnować z pociągowej podróży o 7:00 rano i z Wrocławia wyruszyłam dopiero o 11:00. (Zofia)

Zgodnie z radą, której udzielałam mojej młodszej siostrze, dobrym znajomym i licealistom podczas praktyk – jeśli odbywa się integracja na studiach, obecność jest obowiązkowa. Doświadczenie mnie przekonało, że lepszej formy poznania osób, które z czasem będą dzielić te same przedmioty, notatki, akademickie przeżycia – nie ma. Stąd moja decyzja na podjęcie się wyjazdu, a także trudu porannego wstawania o czwartej rano, by dopiero co się spakować. (Marta)


Mimo wystąpienia pewnych trudności, każdy z uczestników miał okazję zregenerować siły w trakcie jazdy pociągiem, by po dotarciu na miejsce zrobić z nich użytek. Ci, którzy nie zdołali zasnąć w czasie podróży, mieli w sobie wystarczająco dużo pozytywnej energii, aby pokonać obraną trasę liczącą około 17 kilometrów.


Dojechaliśmy do Szklarskiej Poręby ok 10:00 rano. Poszliśmy na Wysoki Kamień, a potem do Schroniska „Orle”. (Michalina)

IMG_20221110_112634

Wędrówka po górach, a zwłaszcza jej ciężki ze względu na wzniesienia start w Szklarskiej Porębie, zmobilizowały nas do rozmów i poznawania siebie nawzajem. Po około pięciogodzinnej trasie pełnej pięknych widoków i sporej ilości błota, dotarliśmy do Schroniska Orle. (Natalia)

Główną rolę przejęły różnego rodzaju historie, sądy i dyskusje, których tok rozpoczęty w trakcie zbiórki na Dworcu Głównym we Wrocławiu, ciągnął się czasem przez całą podróż - najpierw pociągiem, później piechotą do schroniska Orle, by skończyć się dopiero po powrocie do Wrocławia, kiedy wszyscy poszli w swoje strony. (Paweł)


Choć przewidywaliśmy, że dojście do punktu docelowego zajmie nam 5 godzin i 40 minut, prowadzeni rytmem wartkich rozmów, dotarliśmy tam przed przewidywanym czasem. Dzięki temu niemal wszyscy zgromadziliśmy się jednocześnie.


Do schroniska dotarłam krótszą drogą, więc na miejscu znalazłam się w tym samym momencie co reszta, mimo że wyruszyłam później. Krótkie przedstawienie się po kolei wszystkich zgromadzonych pozwoliło mi szybko nadrobić podstawowe braki informacyjne. Poza tym, co wspomniane było tamtego wieczoru w trakcie dyskusji – czasem warto popodróżować trochę samemu, by umieć należycie określić swoje miejsce w (społecznej) przestrzeni. (Zofia)

CNV000026

Dotarcie do schroniska oznaczało dla nas tylko pozorny koniec podróży. Od tego momentu ze szczególną intensywnością zaczęliśmy wędrować intelektualnie – jak to zwykli robić filozofowie. Czekały nas nie tylko rozmowy na temat zainteresowań, ale także debaty filozoficzne (między innymi na temat wędrówki właśnie) oraz wspólne muzykowanie.


Oprócz pieszych wędrówek w akompaniamencie podziwiania przyrody i rozmów, czekała nas również atrakcja w postaci wspólnego wieczoru z filozofią. Po prawdzie przypominało to mniej zobowiązujący wykład naszych opiekunów, tyle że co bardziej odważni wchodzili w dysputę. Wieczór obfitował także w rozrywki śpiewane, rozmaite dania i trunki, które oferował schroniskowy bufet. (Marta)

Kolejne godziny poświęciliśmy na dalszą integrację (między innymi poprzez krótkie prezentacje swoich zainteresowań) oraz na filozoficzną dyskusję. Nie zabrakło również górskich piosenek i szant. (Natalia)

Punktem kulminacyjnym wyjazdu były wspólne debaty na temat filozofii drogi w akompaniamencie turystycznych piosenek. (Julia)

Wspólna wędrówka była tym, co dało solidne podstawy, aby przy jednym stole cieszyć się rozmową, a potem także dyskusją na temat tego, co właśnie wędrówka może nam dać. (Jędrzej)

Tylko wspólna dyskusja przy stole, wolna w swojej tematyce, a tak cywilizowana, pozwoliła wszystkim uczestnikom rzeczywiście się zapoznać. Człowiek spędza czas wśród kilkunastu ludzi, tupta z nimi tu i tam przez cały dzień, ale dopiero każdy poszczególny głos w rozmowie pozwala słuchaczowi głęboko przeżyć kolejne dusze. Z każdą kolejną wypowiedzią czuje, że jest bliżej czegoś prawdziwego, że dotyka tego, co nieuchwytne zmysłami. Gdyby nie ten moment, wszystkie wcześniejsze chwile byłyby zmarnowane, ale filozofowie nie zawodzą. Anime, herbata, filozofia. Planszówki, dzieci, filmy. Jung, Deleuze, Heidegger. Nomad – monada? Różnica? Ruszasz się czy nie? To (F)ilozofia tylko na Zachodzie? I co z tą jogą? A tam, pośpiewajmy. (Paweł)

Zjedliśmy coś, a po zostawieniu rzeczy wróciliśmy do sali w gmachu głównym. Najpierw każdy miał opowiedzieć coś o sobie, potem zaczęliśmy rozmawiać (spoczynek nie jest przeciwieństwem ruchu tylko jego najmniej intensywną formą). Później śpiewaliśmy piosenki turystyczne. Około północy wszyscy zaczęli się rozchodzić do pokoi. (Michalina)


Nadchodząca noc w Izerskim Parku Ciemnego Nieba dała nam okazję, aby wspólnie namierzyć kilka gwiazdozbiorów, mimo że warunki niezupełnie sprzyjały. Następnie zaś nastał czas na dosyć długi sen, jako że zbiórkę kolejnego dnia ustaliliśmy dopiero na godzinę 10.

IMG_20221110_232819


Drugi dzień zaczął się bardziej beztrosko. Poranek skupiał się głównie na zbiórce podczas śniadania, a także na ustalaniu trasy. Głosem większości wygrała ta mniej wymagająca i prowadząca bezpośrednio na peron. Szybkie dojście do celu pozostawiło nam kilka godzin swobody, które wykorzystaliśmy głównie na ćwiczenie jogi w oczekiwaniu na pociąg. Wyprostowało to nasze zgarbione plecy od ciężaru naszych plecaków i uspokoiło umysył po niektórych prowadzonych wcześniej filozoficznych rozmowach. Podróż pociągiem przebiegła spokojnie, ponieważ każdemu z nas w mniejszym lub większym stopniu dawało się we znaki zmęczenie. Pomimo tego nie byliśmy gotowi na rozstanie po dotarciu do Wrocławia i postanowiliśmy rozejść się dopiero po wspólnym posiłku. (Marta)

Kolejnego dnia wstaliśmy około godziny 9-10 rano, o 10:00 odbyła się zbiórka w sali głównej, a potem ruszyliśmy w kierunku stacji kolejowej. Byliśmy tam około 12:00. Po zaimprowizowanej lekcji jogi część osób zdecydowała się przewędrować przez Jakuszyce. Pociąg do Szklarskiej Poręby Górnej przyjechał o 14:00, a do Wrocławia dotarliśmy po godzinie 18. (Michalina)

IMG_20221111_121136

Po krótkiej trasie dotarliśmy na stację kolejową, gdzie oczekiwanie na transport urozmaiciły nam zajęcia z jogi. Pociąg dotarł na stację o 14.00, a do Wrocławia wróciliśmy o 18:00. (Natalia)

Następnego dnia spokojny spacer na stację kolejową, urozmaicone jogą i zwiedzaniem oczekiwanie na pociąg oraz podróż nim dały nam jeszcze wiele możliwości bliższego poznania pozostałych uczestników wyjazdu. Naturalnie potencjał tych znajomości nie został jeszcze wyczerpany, był to jedynie przyjemny początek umożliwiający dalsze rozwijające kontakty. (Zofia)

Wróciliśmy do domów z miłymi wspomnieniami z tej podróży. (Julia)

Drugi dzień, spokojniejszy pod względem wysiłkowym, pozwolił na pogłębianie tego, co powstało dnia pierwszego, a już po samym wyjeździe odnoszę wrażenie, że Instytut jest bardziej zadomowiony niż był przed tym, jak poznałem innych studentów. (Jędrzej)


Odbyty wyjazd zdecydowanie zrealizował swoje założenie – zrzeszył studentów filozofii, pozwolił im poznać siebie nawzajem, przez co również – zajrzeć wgłąb siebie samych. Jednogłośnie uznaliśmy go za udany, a zawiązane relacje – za warte eksplorowania. Takie niecodzienne okazje potrafią poszerzyć horyzonty naszej codzienności w sposób, jakiego byśmy się nie spodziewali – warto w końcu nadmienić, że zintegrowanie się z filozofami oraz adeptami filozofii jest szczególnie cenne, nie tylko z faktu zajrzenia w pełne samoświadomości oczy drugiego, ale również dlatego, że zwykle jest to grupa specyficzna jedynie w pozytywnym znaczeniu tego słowa.


Najlepszym elementem tego wszystkiego byli zdecydowanie ludzie – prawdziwi, tak szczerzy w swoich zachowaniach i poglądach, na wskroś ludzcy. Nie ustąpili aurze wyjątkowości, nie wyrywali się z płynącej chwili, a ich immersję dało się wyczuć w powietrzu. Tak jak oni rozkoszowali się byciem, tak ja mogłem rozkoszować się tym, że widzę ich w byciu. (Paweł)

I tak dwa dni pozwoliły nam na poznanie bliżej zarówno siebie samych, jak i naszych studenckich kolegów. Wspólnym głosem naszym i naszych opiekunów, postanowiliśmy powtórzyć wyjazd integracyjny w najbliższej przyszłości. Wierzymy więc, że wkrótce spotkamy się ponownie – i to być może nawet w szerszym gronie. (Marta)


Co prawda nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale nie oznacza to, że wszystko stracone. Każdy, który z nami nie był, może poczuć się integralną częścią wycieczki, wnikając w zgromadzone tutaj relacje o niej. Pozostaje jednak ta nieuchwytna jej część, której nie sposób opisać słowami. Ta, którą należy przeżyć samemu, aby doświadczyć jej autentycznie, jako samej w sobie. Ta, która ponad możliwość przeżywania historii, ma moc tworzenia jej.


Rytm wyznacza tempo kolejnych kroków i ich ciężar. Na początku wędrówki pozbyłem się kurtki i rozpiąłem bluzę; spodziewałem się, że będzie zimno. Ustalam tępo – kroczek po kroczku. Trzeba stąpać regularnie, nie przeciążać mięśni stawianiem zbyt długich kroków; w ten sposób zajść można dalej. Wzgórze było spadziste, z tego powodu droga rozgrzewała ciało, zmuszała je do wysiłku – zadawała ból. W bólu nie jest łatwo myśleć: przykuwa uwagę, przypomina o nogach i oddechu. Trudno myśleć gdy boli; rozmowy są ograniczone; myślenie jest ograniczone. Na szczęście dla myślenia początkowa stromość się kończy, a chwila wspólnej przerwy umożliwia podziękowanie sobie odsapnięciem, widokiem i uroczym zdjęciem. To właściwy początek; zaczynają się rozmowy. Dalsza droga nie była szczególnie kłopotliwa; zapewne większość pamięta z niej najbardziej fragment z drewnianymi (i śliskimi!) kładkami, poprzejściu których kilku nieszczęśników skończyło z obolałym kolcem biodrowym lub kością ogonową. Wymyśliłem teorię (!): im mniej pamiętasz szczegółów z trasy, tym bardziej zajmowali Cię ludzie i może także… myślenie? Ale rozmawianie też jest myśleniem! Nagle okazuje się, że czytający trudne teksty, zajęty swoimi trudnymi problemami filozof odkrywa, że nie jest w tym osamotniony. To zbliża ludzi, uczy otwarcia, odkrywa nieznane dotąd możliwości – które stale tak blisko nas leżą. Przecież dzielimy zainteresowania, łatwo tym samym znaleźć wspólne tematy – tym samym o wiele łatwiej je rozwijać. Po pięciu godzinach wędrówki robi się już coś takiego, że ból i zmęczenie stają się trochę mniej nieznośne. Tempo zwalnia i ze zdziwieniem okazuje się, że jesteśmy na miejscu. Gdy cel naszej podróży został osiągnięty, nie wytycza już kierunku naszego postępowania. Mimo tego kierunek buduje się niejako sam; nikt nie rezygnuje z dołączenia do wspólnego kręgu, przy wspólnym stole. Grupa się dobrze zgrała, okazała się być bardzo otwarta, nikogo nie pozostawiając na uboczu. Nikt nie potrzebował się także od niej oddzielać, by z własnego wyboru pozostać z boku. Były też rozmowy; ich treść pozostanie tajemnicą dla tych, co nie brali w nich udziału – są niewtajemniczeni. Krąg rozmawiających przy stole powoli nabiera cech plemienia, plemię chroni swoje tajemnice przed tym, co zewnętrzne. Zapewnia także pokarm tym tajemnicom i umożliwia ich rozkwit. A czy takim plemieniem nie jest może Uniwersytet – miejsce plemienia poszukujących wiedzy (prawdy?, mądrości?)? I chociaż pamiętamy o tym wspólnotowym korzeniu Uniwersytetu, na co dzień skupiamy się w nim na bardziej wytrwałej, samodzielnej pracy nad podejmowaną na zajęciach problematyką. Studenci filozofii poznają dylematy Platona, Arystotelesa, Kartezjusza, Kanta, Hegla, Fregego, czy Derridy – ale czy czują, że należą do współdzielonego z nimi plemienia? Nie mogą. Muszą budować własne. I w tym plemieniu, w zwykłych rozmowach, wymianach stanowisk i zdań – dylematy nabierają życia, rozkwitają. Uniwersytet, by rozkwitać, potrzebuje plemienia. Sam nim jest. Podejrzewam, że ta podróż jest dopiero początkiem wędrówki. (Konrad)

IMG_20221110_154449

Gdyby opisywać wszystkie emocje, jakie towarzyszył nam w trakcie tego wyjazdu, gdyby opisać każde doświadczenie, każde przeżycie - zabrakłoby słów, zabrakłoby możliwości opisu. Nie dlatego, że wycieczka obfitowała w niezwykłe zdarzenia, ale dlatego, że sercem tej wycieczki okazały się być nietuzinkowe umysły, niespotykane nigdzie indziej niż na wydziale filozofii osobliwe charaktery, których wrażliwość przekracza to, co postrzegane zmysłami, być może nawet to, co postrzegane rozumem. A w takiej kompanii jedyne, czego można się spodziewać, to poczucie niesamowitości. (Paweł)


Raz po raz odtwarzając to, jak przyjemnie upłynęła nam wspólna przygoda i ile niosła za sobą wartości, wszyscy liczymy na to, że okazja na kolejny wyjazd integracyjny pojawi się już niebawem. I że nasze grono – plemię filozoficzne (składające się z wielu twarzy, które coś w nim samym i o nim mówią) – będzie się tylko powiększać.

Być może najlepszym elementem prawdziwych wycieczek jest poszukiwanie w nich zachwycających chwil. Istotne jest to, by wywoływały one różnego rodzaju emocje, od niepewności po radość, a na pewno odczucie zanurzenia się w tym konkretnym, przeżywanym momencie. Nieistotnie, czy przeżywa się interesującą rozmowę, miarowe stawianie kroków po ścieżce, czy śpiewanie klasycznych piosenek, w drodze wyjątku przy stole, a nie przy ognisku. Nie są również istotne momenty ciszy, przestoju w dyskusji, zadumy czy zmęczenia, kiedy na szlaku potrzeba przystanąć na chwilę i wziąć oddech, rozkoszując się byciem tu i teraz. Nie są istotne o tyle, że nie powinny być elementem żadnej introspekcji, a raczej poszczególnymi momentami bycia, których rzeczywistą wartość trudno jest uchwycić, a już na pewno wyrazić w chwili, gdy te przeżycia stały się elementem przeszłości. Chodzi o to, by te chwile przeżywać, przeżywać życie, a warunkiem koniecznym przeżywania wyjątkowych momentów jest właśnie ich wyjątkowość. (Paweł)


Studenci Filozofii


***

(interferencja)

w górskich szlakach świt

wędrujemy razem by

przeniknął nas świat

Interferencja

(leszy)

niekończąca się

w tych krętych ścieżkach lasu

wyprawa ducha

Leszy

(dekonstrukcja)

idea kroczy

w meandrach umysłu znów

się znaleźliśmy

Dekonstrukcja

(wniebogłosy)

gołe niebo drży

struna przeszywa ciszę

oto głos nocy

Wnieboglosy

(czas i bycie)

jutrzenka już dziś

w oddechu nowy znajdź rytm

jesteś więc wciąż idź

Czas-i-bycie

Autorki i Autorzy zdjęć: Marta Gratkowska, Zofia Klewiado, prof. Jacek Zieliński

Autorka komenatrzy do zdjęć: Aurelia Serdiukow